GRZEGORZ PRZEBINDA: Pełzająca interwencja

4.03.2014

Tekst opublikowany na: instytutobywatelski.pl

Niebezpieczeństwo zajęcia Krymu przez Rosję jest niestety duże. Jeszcze bardziej możliwe jest, iż Putin zechce uczynić z Krymu coś na wzór Kosowa. I tak to będzie później tłumaczył przed całą Europą i Ameryką

Żaden z poważnych ekspertów nie jest w stanie przewidzieć, jak będą wyglądać najbliższe dni i tygodnie na Ukrainie. Stoimy przed największym europejskim kryzysem od rozpadu ZSRR. Nawet przywódcy krajów zaangażowanych nie wiedzą, jak sytuacja się rozwinie. Mimo to, odpowiednio skoordynowane działania państw, przede wszystkim Unii Europejskiej, mogą wywrzeć na Moskwę skuteczny nacisk, głównie ekonomiczny.

Oczywiście ważne są też gesty symboliczne. Kanada uznała w ostatnich dniach rząd na Majdanie za legalną władzę na Ukrainie i jest to wart uwagi sygnał. Jednakże trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – Ukraina nie jest w stanie samodzielnie stawić czoła wojskom rosyjskim. Od rozpadu ZSRR jej armia zmniejszyła swoją liczebność oraz pozbyła się arsenału atomowego. W zamian za to NATO dało Kijowowi różne gwarancje pomocy. Dwadzieścia lat później okazały się one tylko dokumentem na papierze, bo i nie mogły być niczym innym, w sytuacji, gdy Ukraina dziś nie jest nawet z NATO stowarzyszona.

Nie możemy jednak popadać w panikę. Mówienie o ewentualnym ataku na Polskę, członka Unii Europejskiej i NATO, jest zdecydowanie przedwczesne. Wszelako w dobie internetu każda wystarczająco szokująca i kontrowersyjna opinia przebija się do głównego nurtu. W mediach wciąż więc pojawiają się wieści niepełne lub wręcz nieprawdziwe. Część z tego to normalny w tej sytuacji chaos. Dziennikarze chcą jak najszybciej przekazać nowe informacje, na których zarabiają, niezależnie od ich obiektywnej wartości.

Jednakże Rosja prowadzi też swoją własną politykę informacyjną. Kremlowska propaganda twierdzi, że interwencja na Krymie jest konieczna dla ochrony tamtejszych Rosjan i ludności rosyjskojęzycznej, a także en bloc – dla ratowania samej Rosji. To są jednak bajki, a Władimir Putin traci już ostatnie resztki autorytetu na arenie międzynarodowej. Jego działania są pozbawione wszelkiego zdrowego rozsądku.

 FOT. Leokadia Styrcz-Przebinda

Dlatego tylko zdecydowane i intensywne działania Unii Europejskiej będą mogły zapobiec konfliktowi. Trzeba pokazać Rosjanom, że myślenie wojenne się nie opłaca.UE jest najważniejszym partnerem gospodarczym Rosji i bez dalszego handlu z Europą Rosjanie nie będą w stanie utrzymać swojego poziomu życia. W tym momencie interwencję popiera niestety wielu zwykłych Rosjan, którzy boją się o prawa mniejszości rosyjskiej na Ukrainie pod rządami opozycji. Tylko sankcje gospodarcze, i to na dużą skalę, mogą zmienić to ślepe przekonanie.

Oczywiście dla Europejczyków sankcje gospodarcze wobec Rosji też nie będą sprawą prostą. Uderzą one w kieszeń i poziom życia zwykłego Niemca, Francuza, Brytyjczyka czy Polaka. Wszelako, miast zastanawiać się, czy za Krym warto przelewać krew i co powinno zrobić NATO, trzeba rozważyć poświęcenie części naszych europejskich dochodów dla ratowania Ukrainy.

Dziś bezwarunkowo wspieramy niezależną Ukrainę w jej konflikcie z imperialną Rosją. Ja osobiście szczególnie potępiam głosy wysokich hierarchów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, którzy nawołują do aneksji Krymu. Największą hańbą okrył się jednak pisarz Eduard Limonow, który wojenną interwencję na Krymie uznał na łamach dziennika „Izwiestia” za „misję cywilizacyjną Rosji”, która ma oswobodzić samych Ukraińców, bo bytują oni obecnie w archaicznej przestrzeni, podobnej do tej z „Wija” Mikołaja Gogola… Limonow na pewno obejrzał teraz nowy film pt. “Wij”, bo trudno go podejrzewać, aby zajęty geopolitycznymi urojeniami przeczytał teraz opowieść Gogola na nowo.

Ale i przed samą Ukrainą, która – ufam, że z pomocą Unii Europejskiej obroni się, przed tą agresją – będzie nadal wiele starych wyzwań. Wolni Ukraińcy będą musieli zdecydować, w jakim kraju chcą żyć i przez kogo chcą być reprezentowani. Muszą odrzucić plemienne wizje własnych „niepokalanych dziejów”. Muszą znaleźć miejsce w wolnej Ukrainie również i dla rosyjskojęzycznych, dziś bardzo niechętnych Unii Europejskiej i Zachodowi, obywateli.

Nie będzie to proces szybki, ale możemy go Ukraińcom ułatwić, nie dopuszczając przede wszystkim teraz do zajęcia Krymu przez Rosję. Byłby to bowiem wstęp do jeszcze gorszych działań Putina i jego popleczników z marionetkowej – jak się po raz kolejny okazało – Rady Federacji Rosyjskiej.