Jerzy Pilch – wspomnienie

Jeszcze nie tak dawno, przed ogłoszeniem kwarantanny, poznawaliśmy ze
studentami Międzynarodowej Komunikacji Językowej felietony Bronisława
Maja łączące kpiarstwo z elit naszej świeżo odzyskanej suwerennej
ojczyzny z satyrą środowiskową, w której pojawiają się tajemniczy
Stefan i najwierniejszy przyjaciel Jerzy Pilch, obaj reprezentujący
światek krakowskiej polonistyki i redakcji Tygodnika Powszechnego.

W felietonie „Pogrzebany żywcem” bohaterów do działania inspiruje
informacja radiowa o górniku, który postanowił pobić rekord Guinessa w
przebywaniu pod ziemią. Gdy opary absurdu unoszące się nad pomysłem
spędzenia kilku miesięcy z dala od chaosu i głupoty naszego zbiorowego
życia stają się swoistym signum temporis, pojawia się niezawodny
przyjaciel, towarzysz projektu ucieczki od cywilizacji, Jerzy Pilch:
I jego urzekł — wyjąwszy pewne szczegóły techniczne — szlachetnie prosty
projekt Bogusława B. „Broniu — powiedział — wchodzimy w to”. Tu pojawiła
się, oczywista przecież, konieczność powiększenia trumny o drugi pokój,
kuchenkę i barek. Następnie, dla uratowania przyjaźni — zbyt długie
przebywanie wyłącznie w swoim towarzystwie mogłoby przynieść
nieobliczalne konsekwencje — zaproponowałem, by do eksperymentu zaprosić
Danutę Lato i Katarzynę Figurę. Jerzy Pilch, po dojrzałym namyśle,
przystał na ten kompromis. Wyniknęła stąd, oczywista przecież, potrzeba
dobudowania południowego skrzydła trumny z odpowiednio luksusowymi
apartamentami dla naszych współtowarzyszek.

Po śmierci Jerzego Pilcha słowa tego felietonu potrącają strunę, która
współbrzmi z zupełnie innymi tonami. Był kpiarzem, reprezentował
pokolenie, które kpina ratowała od szaleństwa, przeżył absurdy komunizmu
i chaos odrodzenia – i nie stracił humoru. Oczywiście, jeszcze wiele
czasu zajmie nam dochodzenie do własnego tzw. obrazu życia i twórczości,
ale wydaje się, że za drwiną kryła się jakaś mądrość, jakiś komunikat,
którego nie powinniśmy przeoczyć, bo jest prawdą o przetrwaniu w
dziwnych czasach.

Czy Bronisław Maj był prorokiem? Zapewne nie, ale jego pomysł na
porzucenie ziemskich zgryzot na chociaż kilka miesięcy wydaje się wciąż
atrakcyjny. Zmieniają się „szczegóły techniczne”, ale doskonali
felietoniści potrafią w kpinie z ulatujących mgieł nonsensu wysnuć
esencję, która decyduje o smaku życia. A Jerzy Pilch żyć potrafił, i tym
się z czytelnikami dzielił w swoich powieściach, dramatach,publicystyce.

http://www.ppibl.ibl.waw.pl/mediawiki/index.php?title=Jerzy_PILCH

dr Wojciech Gruchała